NBA

Poziom organizacyjny eventów sportowych na całym świecie wzrasta z dnia na dzień, ale to co robią Amerykanie na meczu NBA przebija wszelkie wyobrażenia każdego specjalisty ze tematyki organizacyjni widowisk sportowych! I love You NY : )

Zaczynając pod początku, czyli okiem kibica & specjalisty eventów sportowych, który 12 lat czekał na takie wydarzenie.

Mecz na Madison Square Garden : New York Knick kontra Spurs – styczeń 2018.

  • Bilety kupione pół roku wcześniej, wszystko w systemie elektronicznym – jakie papierowe wydruki?
  • Każdy dostaje SMS z ważnym biletem w postaci kodu do zeskanowania, łatwo, szybko, bez zbędnych problemów i jakże prosto!
  • Samo Madison Square Garden zlokalizowane jest koło Empire State Buliding,
  • Hala w kolorach barw klubowych, pełna kultura kibiców, zero alkoholu, otwarte wejścia z każdej strony – zero kolejek przy pełnej hali!
  • Każdy kibic prześwietlony szczegółowo jak na lotnisku, mnóstwo ochrony i kontrolerów biletów – Panowie w garniturach, uśmiechnięci – zadowoleni ze swojej pracy, ale może to typowa mentalność Amerykanów.

Wjazd ruchomymi schodami na 3 piętro, została 1h do pierwszego gwizdka…Co tu robić? Zaczyna się… korytarz pełen restauracji – nie budek z hot dog jak na Narodowym.  Pełen catering od koloru do wyboru. Pizza, hamburger, sushi, a może tajska kuchnia? A może zapomniałeś gadżetów do kibicowania i chcesz w barwach klubowych przesiedzieć cały mecz? Śmiało! Pierwsze wrażenie tej strefy może się skojarzyć z wolnocłową na lotnisku, ale nie Chopina, tylko NY.

Wejście w strefę hali, no i co? Stoi starszy Pan w garniturze, poprosi o przedstawienie biletów i odprowadza każdego kibica na jego miejsce. Zero pośpiechu, podkreślę kolejny raz – zero alkoholu tylko wielki szok, gdzie ja jestem? Miejsca 10 rzędów od boiska, kusi zrobić zdjęcie bliżej. Myślisz „nie no nie ma szans”, ale tutaj zero problemu z wejściem na boisko do 5min przed meczem… W Polsce nikt nigdy by się na to nie zgodził. Sama też nie podjęłabym takiej decyzji do ochrony. Polakowi zawsze źle i mało, a jak do tego dojdzie alkohol to wstyd i problemy murowane.

Hala ogromna, ilość i jakoś nagłośniania bije na łopatki każdą imprezę sportową jaka odbywa się w Polce, najlepszy artysta nie powstydziłoby się tu zaśpiewać. Przez chwilę człowiek zastanawia się, czy trafił do opery, teatru czy może na prawdę jest na meczu NBA. Siedzisz na szerokich skórzanych fotelach, w ręku cola min.1 lit – to jest amerykańska wersja mini i czekasz na widowisko.

Minuta spojrzenia zawodowego:

  • pełna hala, ponad tysiąc osób na posterunkach przez kilka godzin,
  • każdy w uniformie, ekipa wyszkolona, doinformowana i kulturalna.
  • Wiek ekipy pracującej 40+, powiedziałabym pod 70 lat.
  • Oświetlenie na każdym poziomie, pełna kolorystyka,
  • Reżyserka widowiska 2poziomowa,
  • Za kosztem wybudowana scena dla artysty danego meczu, pełne zaplecze ze sprzętem grającym, no i ekrany ledowe!
  • 4 ogromne monitory ledowe podwieszone na suficie w hali, stalowe konstrukcje opuszczane na wyciągarkach, wewnątrz 4 mniejsze z podglądem akcji na boisku (głownie powtórek). Wygląda to tak spektakularnie, ze zlokalizowane na łączeniach ekrany wyświetlających się sponsorów i partnerów są zdecydowanie bardziej opłacalne jak ledy zlokalizowane na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich z Marszałkowską.

Marketingowe mistrzostwo świat, a dla bardziej wymagających klientów znajdą się też szklane loże na 5 piątym piętrze z pionowym widokiem na boisko. Wiadomą sprawą jest nakład finansowy takiej imprezy, bo tutaj ogromne pieniądze ale i ogromny prestiż. Polska i polski kibic nie jest gotowy jeszcze zrozumieć przełożenia marketingu sportowego w inwestycję. Poczekajmy.

Wraz z prezentacją zawodników nie mija szok organizacyjny. Czy w Polsce w rozgrywkach międzyklubowych odśpiewujemy hymn? Grany muzyką na żywo? Nie, racja ale Amerykanie są bardzo przywiązani do swojego obywatelstwa. Występ cheerleaders, multimedia w 3D, znakomita synchronizacja, piękne kobiety, cały sztab szkoleniowy… chyba nie trzeba więcej dodawać. Jedyny minus – wstępowały tylko 3 raz. Przed meczem, w przerwie 15min i po meczu. Trochę za mało jak na 3godzinne widowisko. Pierwsza akcja i piłka pięknie wlatuje do kosza. 2 mikrofony, kamera i 4 zegary odliczające czas meczu/czas akcji na 1 koszu. Nie ma najmniejszych szans popełnić przez sędziego błędu, a taka okazja wiadomo niejedna się zdarzyła. Podczas akcji jeden z 3 sędziów miało odmienne zdane co do decyzji, poprosili o powtórki, naradzili się… całość trwała koło 5min. Pytanie co by się działo w tym czas w Polsce? Gwizdy, wyzwiska, a na NBA?

Powtórki na każdym ze wspomnianych wcześniej monitorów, spokojna dyskusja i na koniec jednogłośna decyzja.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę podczas tego meczu? Na znakomitą realizację i doskonałe zgranie czasowe każdej minuty, która przewijała się przez to

wydarzenie. Kilka przerw, a w tym czasie konkursy, wrzutnia koszulek, która podczas 1 minuty potrafiła przekazać kibicom ponad 100 t-shirt, akcje z kamerami „kiss me”, „dance” itp. Jedno wielkie show, wielka klasa, ogromny szacunek i niewiarygodne przygotowanie techniczne całego meczu.

Przez cały czas przebywania na Madison Square Garden można się zastanowić, ze mecz jest tylko dodatkiem co tej całej imprezy. Nie trzeba być kibicem koszykówki, żeby zrozumiem, ze to na prawdę jest ogromna logistyka, technologia jak i ogromne pieniądze.

Otrzymałam od tego meczu mnóstwo nauki, pozytywnych wrażeń jak i pokory do działania. Wiem, ze wrócę niedługo na NBA i zrobię wszystko, żeby dostać do tam od zaplecza i wrzucić do doświadczenia zawodowego pracę na Madison Square Garden.

Basia

 

Motosport – zawsze numer 1

Nigdy nie zapomnę pierwszych sezonów żużlowych na grudziądzkim torze. Ryk tłumików (wtedy to było głośno), wspaniała atmosferę, kontakt z szybkością i adrenaliną. Jako jeden z tysięcy kibiców żużlowych w Polsce połączyłam swoją pasję do sportów motorowych z życiem zawodowym. Na co dzień współpracuję z Polskim Związkiem Motorowym od 9 lat w zakresie eventów i marketingu, ale przyznam, ze marzy mi się przygoda zawodowa (na nic więcej nie liczę) przy MotoGP i Formule 1.

Dlaczego?

8 lat temu, od razu po studiach pojechałam z koleżanką do Włoch. Jako pasjonatka motocykli (jeżdżę od 12 roku życia) marzyłam zobaczyć MotoGP, a Karolina od dziecka z rodzicami jeździła po świecie na Formułę 1. Połączyłyśmy włoskie tory Missano i Monza. Zawody MotoGP i F1 odbywały się tydzień po tygodniu więc spędzałyśmy damskie 2tygodnie z motosportem.

Zdjęcia z 2012

Pierwsze wrażenie podobne do opisanego NBA. Poziom organizacyjny na poziomi o jakim Polska jeszcze wiele lat zamarzy. Logistyka, JAKOŚ PREMIUM każdego szczegółu, kultura kibiców, znakomity marketing, piękne oprawy, elementy dodatkowe, profesjonalny paddock, bliskość profesjonalnego sportu zawodowego, merchandising, wielkość obiektu… Jeśli chodzi o teams: klasa, jakość, stroje zawodników, mechaników, można wymieniać po przecinku każdy element, który stworzył przepiękne zawody sportowe. To był moment, który trwa do dziś. Kocham sport, kocham sporty motorowe, na ile mi czas pozwoli będę jeździła, podglądał i uczyła się od najlepszych, żeby wprowadzić jakość na polskie imprezy sportowe. Chciałabym na polskie rywalizacje motosportowe, ale to tego jeszcze bardzo daleka droga.

Byłam na MotoGP we włoskim Missano oraz francuskim LeMans. Jeśli chodzi o F1 odwiedziłam tor Monza 2 razy, prywatnie oraz zawodowo dzięki akredytacji + paddock przy materiałach dla TVP SPORT.

Moje wrażenia po F1 nie są do opisania w kilku zdaniach. Od dziecka rysujesz swoje zawodowe marzenia, wizualizujesz co i gdzie chciałbyś robić, na jakim poziomie i z kim pracować…. Nagle odbijając wejście do PADDOCKU stajesz twarzą w twarz z obrazkiem, który przez tyle lat był wizualizowany w Twojej głowie.

Być na zawodach F1 i podglądać to wszystko z boku… pierwsze skojarzenie, że człowiek nie ma świadomości, ze bolidy to nie samochody, w których wymienia się naklejki i wyjeżdżają z tej samej fabryki. To indywidualnie przygotowane przez zespół inżynierów projekty, budowa, programowanie i testowanie. To projekt który powinien być najlżejszy, najszybszy, dopasowany do każdy warunków jakie mogą pojawić się na torze, gdzie w momencie sukcesu / porażki zawodnika odpowiedzialność za ciężko przygotowaną pracę jest odpowiedzialnością całego zespołu, który miesiącami pracuje nad takim, a nie innym poziomem. Zawodnik współpracuje, na bieżąco zgłasza uwagi, ale to cała ponad 1tys!! osobowa ekipa pracuje nad miejscem na pole position….

Przyznam, ze odwiedzając tor F1 i bardzo ciężkiej próbie dostania się do działu mediów przekonałam się jak niewiele dziennikarzy ma bezpośredni kontakt z tym sportem. To kolejny przykład, ze poziom przygotowania medialnego na ogromny wpływ na bliskość relacji z zawodnikami. Media muszą być na bieżąco z problemami poszczególnych teamów, a wiadomą sprawą jest, ze o tym co się dzieje w środku nikt nigdzie nie opisze. Albo dziennikarz zyska zaufanie albo kariera potrwa 1 sezon.

Formuła jest jednym z sportów premium, gdzie doświadczenie procentuje, a polityka i ukryta gra pełnią nieprzypadkowe role. Dla kibica liczy się kierowca wyścigowy. Dla działalności i istnienia Formuły 1 liczą się tysiące osób, które pracują nad projektem MERCEDES, RED BULL, WILLIAMS,, RENAULT czy FORCE ITALIA

Jak to powiedział w serialu NETFLIX Toto Wolff „ Wyścigi F1 przypominają planowanie wojny”. Każdy z kibiców powinien obejrzeć kilka odcinków F1, żeby zrozumieć, ze F1 to nie tylko 1 bolid na torze, a rodzinny team zawodowych konstruktorów. F1 to talent, to ciężka praca, to zaangażowanie na 100%, ogromne pieniądze, sponsorzy, wyścigi, logistyka i próba pogodzenie tego z życiem prywatny. Przy F1 mogą pracować tylko pasjonaci, każdy inny kto robiłby to tylko dla pieniędzy wcześniej czy później nie czułby z tego żadnej satysfakcji. Treningi, kwalifikacje i wyścig to tylko wisienka na torze. Marzę, żeby kiedyś warstwa po warstwie poznać projekt FORMUŁA1.

 

Od wolontariatu do kierownika -> misja sport

Studia, nauka, pasja, praca i życie codzienne to dla mnie sport. Kilka lat trenowałam lekkoatletykę, jestem sędzią technicznym w koszykówce , instruktorem snowboardu. Skończyłam AWF w Warszawie i Dziennikarstwo Sportowe na UW -> wszystko to przełożyło się na chęć dalszej nauki. Wszystko zaczęło się przez …. staże i praktyki – nie ma lepszej drogi do doświadczenia zawodowego. Po prostu nie ma.

Wiele osób pyta jak zacząć, gdzie przyjmą na staż. Trzeba zacząć od wykorzystywania zdobytego doświadczenia i realizowania marzeń, a właśnie najlepszym startem jest WOLONTARIAT w wybranej branży, poniżej przykład branży sportowej.

Mistrzostwa Europy w Koszykówce mężczyzn – zadanie, team leader drużyny Wielkiej Brytanii. Moja pierwsza większa przygoda z wolontariatem zaowocowała 6 latami współpracy z Polskim Związkiem Koszykówki i egzaminem na sędziego technicznego w PL.

 

Koszykówka i lekkoatletyka zawsze były dla mnie najważniejsze, towarzyszyły mi od szkoły podstawowej. Każda możliwa okazja zdobycia doświadczenia była nieoceniona. Największym przywilejem wolontariusza jest możliwość przebywania w każdym sektorze danego wydarzenia. W raz w zaangażowaniem, większą ilością wykonanych wolontariatów dostaje jest bardziej odpowiedzialne stanowiska. Podczas kilku lat wolontariatów i stażu można się nauczyć jak poprawnie przeprowadzić każdy event. Nie jest to praca zarobkowa, ale największe doświadczenie zawodowe. Żadne studia, warsztaty, książki czy kursy nie nauczą tyle co czyta praktyka.

 

Kolejnym przykładem stażu i praktyk był wygrany program stażowy na „praktykanta tvp sport” z wiedzy o lekkiej atletyce. Czym to zaowocowało? Byciem informatorem w studio sportowym podczas najważniejszej imprezy sportowej w świecie sportu! Igrzyskach Olimpijskich. Na dzień dzisiejszy -> bycie Kierownik Produkcji Transmisji TVP SPORT.

 

 

Kolejnym przykładałem jak wykorzystać okres studiów na rozwijanie pasji i łapanie doświadczenia są obozy sportowe poszukujące pilotów sportowych wycieczek . Mnóstwo tego jest na rynku, za zainwestowałam siły i chęci w AZS Politechnika Warszawska.

 

Efekt był taki, ze po 8 latach jazdy na snowboardzie zrobiłam papiery Instruktora Snowboardu i 5 zim spędziłam w kurortach w Alpach. Jest to doskonałe doświadczenie przy organizacji zimowych eventów plenerowych. Wszystkie Akademickie AZS są NAJLEPSZYM miejscem do wybrania kierunku rozwoju zawodowego i osobistego. Uczą odpowiedzialność, dyscypliny, zaangażowania i pracy bez efektu finansowego.

 

W obecnych czasach nikt nie chce robić nic za darmo, ale każdy by chciał był Dyrektorem wszystkich Dyrektorów. Każda praca wymaga doświadczenia, wiedzy, ukończonych wybranych uczelni, znajomości języków, ale przede wszystkim obycia z tematem którym będziemy się zajmować. Nie można być dobrym szefem eventu, jeśli się było się w każdej grupie jaka będzie przez niego zarządzana.